15 maja
15/05/2015
Jestem polonistką, ale rozumiem, że nie wszyscy są tacy jak ja. Rozumiem, gdy ktoś stosuje ortografię i interpunkcję alternatywne. No, bo w sumie, po co tyle przecinków? Jak tekst ma około 150 słów, to ze 3 przecinki wystarczą, po cholerę więcej. A kropki tylko niepotrzebnie miejsce zajmują, nie stosować najlepiej. Chociaż jak usunie się kropki, to rzeczywiście, pusto się robi. Trzeba dowalić kilka pytajników lub wykrzykników obok siebie. Wielkie litery są zbędne, rozpraszają tylko, nie stosować, nawet do imion. Wiadomo, że tekst jest bardziej zrozumiały, gdy jest napisany jednym ciągiem. Jak czytasz w głowie, to nie musisz mieć przerwy na oddech, więc spoko, znaki przestankowe nie są potrzebne. Spółgłoski nosowe w wygłosie (na końcu wyrazu) to jakaś abstrakcja, kto by się męczył, żeby dodać „ogonek”. Taki mały, pewnie nieistotny. Wszystko rozumiem, naprawdę. naprawde. naprafte. na prafte.
Brzydko ludzi nazywać debilami, ignorantami i pytać, czy często wagarowali na języku polskim. Oni wcale tacy nie są, są po prostu alternatywni, mają własne pomysły na ortografię i interpunkcję.
Ta uwaga doprowadziła mnie do wielkiego uśmiechu. Wiem, że sama popełniam masę błędów językowych czy interpunkcyjnych, które można mi wytknąć, ale i tak miło się z innych pośmiać.
Błędy się zdarzają, ale niektórzy tak piszą, że Boże zmiłuj.